Hanna Janowska z d. Kleinberg, urodzona w 1936 r. (1)
Mój Sprawiedliwy
[Publikujemy cztery wspomnienia sióstr Kleinberg. Pozostałe można przeczytać wybierając „Hanna Janowska (2)”, „Ewa i Hanna Janowskie” albo „Ewa i Hanna Janowskie — listy”w zakładce „wspomnienia”]
Filmowe wspomnienie Hanny Janowskiej jest dostępne na stronie USC Shoah Foundation, kliknij żeby zobaczyć.
Przeżyć piekło na ziemi, piekło, jakie stworzył Żydom system hitlerowski, graniczy z cudem. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie ludzie dobrej woli, którzy z narażeniem własnego życia i życia całej swojej rodziny nieśli skazanym na śmierć Żydom bezinteresowną pomoc.
Wielu Polaków, którzy udzielali pomocy prześladowanym Żydom, zapłaciło za swoją ofiarność najwyższą cenę. Za taką pomoc groziła kara śmierci, ginęły całe rodziny w myśl zasady odpowiedzialności zbiorowej.
Stracono w ten sposób rodziny: Kowalskich z Ciepielowa koło Radomia, Baranków z Siedlisk koło Miechowa, Ulmów z Markowej koło Łańcuta i wiele, wiele innych.
Nie można zapominać o tych, którzy ratowali Żydów z niezwykłą odwagą i heroizmem. Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Yad Vashem w Jerozolimie nazwał tych bohaterów Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata i honoruje ich zasługi medalem, w myśl sentencji: „Kto ratuje jedno życie, jakby cały świat ratował”.
Tytułem Sprawiedliwego uhonorowano 6394 Polaków (najwięcej spośród wszystkich narodowości). Ale ilu było naprawdę, tego nie wiemy. Na pewno było ich o wiele więcej, nie wszyscy się ujawnili i opowiedzieli o swojej ofiarnej działalności w czasie wojny, nie wszyscy ratowani przeżyli wojnę i mogli zadośćuczynić swoim wybawcom, a także niestety nie wszyscy uratowani pamiętali o swoich ratujących.
Ja miałam to szczęście, że przeżyłam wojnę i mogłam wraz z siostrą złożyć wniosek do Yad Vashem o medal dla mojego Sprawiedliwego. We wniosku pisałyśmy m.in.: „Czujemy głęboką potrzebę i obowiązek zadośćuczynienia za niezwykłe, niedające się wyrazić żadnymi słowami poświęcenie się dla nas pana Mariana Sikorskiego i Jego rodziny i w tym celu składamy gorącą prośbę o uhonorowanie Go medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.
Pisząc o panu Marianie Sikorskim, moim Sprawiedliwym, chcę w ten sposób złożyć hołd Jemu i wszystkim, którzy byli bohaterami tamtych okrutnych czasów.
O losach wojennych mojej rodziny pisałam wraz z nieżyjącą już siostrą Ewą w II i III tomie „Dzieci Holocaustu mówią…”. Tam też wspomniany był Sprawiedliwy Marian Sikorski. Dzisiaj pragnę szerzej przybliżyć Jego sylwetkę, wspomnienie Jego zasług uważam za swoją powinność. Niech Jego rodzina, z którą mam do dzisiaj kontakt, młodzież i nauczyciele szkoły, w której uczył w czasie wojny, i inni czytający to wspomnienie wiedzą, jakim był bohaterem.
Jest rok 1942, wojna trwa już prawie 3 lata, represje w stosunku do Żydów nasilają się. Najpierw Niemcy ograbiają ich z wartościowych rzeczy, później wyrzucają z mieszkań, poniżają i wtłaczają do gett. Już wiadomo, że nie ma dla nich ratunku. Tych wszystkich upokorzeń i restrykcji doznaje też moja rodzina.
Do Rabki, małej spokojnej miejscowości uzdrowiskowej na Podhalu, do której przeprowadzili się moi rodzice przed wojną, w lipcu 1940 r. została przeniesiona z Zakopanego niemiecka szkoła dowódców policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa. Kształcono w niej przyszłe kadry policji, agentów i kolaborantów. Szkoła zajęła willę „Tereska”, w której przed wojną mieściło się żeńskie gimnazjum.
Ludność żydowska Rabki, a później całego Podhala, stała się łatwym
„materiałem” do praktykowania nabywanej wiedzy o zabijaniu. Niemcy zaplanowali systematyczną likwidację Żydów – najpierw szli na śmierć starcy i kaleki, później pozostali. Skazani byli Żydzi rabczańscy, a później Żydzi przywożeni transportami z całego Podhala. Program był jasny – wymordować wszystkich.
Po pierwszych selekcjach i masowych egzekucjach w czerwcu i lipcu 1942 roku, w których rozstrzelano między innymi dwie moje babcie i dziadka, było już wiadomo, że kolej na nielicznych pozostałych. W ostatniej grupie przewidzianej do likwidacji była moja mama, siostra i ja.
Wtedy to moja mama błaga o pomoc szwagra Edwarda Kleinberga, który w tym czasie miał już aryjskie papiery dzięki małżeństwu z Polką. On z kolei prosi krewnego swojej żony, pana Mariana Sikorskiego, aby ratował bratową i bratanice, śmiertelnie zagrożone w Rabce.
Pan Marian Sikorski bez wahania podejmuje akcję w sierpniu 1942 roku. Nie było to łatwe, bowiem państwo Sikorscy mieszkali w Swoszowej koło Jasła, oddalonej od Rabki o ok. 160 km. Mimo to przyjeżdża pociągiem Siepietnica‒Rabka i zabiera mnie z siostrą do siebie.
Mama nie miała jeszcze wyrobionych fałszywych aryjskich papierów, więc w oczekiwaniu na nie musiała pozostać w Rabce.
Jej tragedia jest nie do wyobrażenia, będąc w żałobie po stracie własnej matki, teraz musiała rozstać się z dziećmi.
Widziała naszą rozpacz, kiedy pan Sikorski, w końcu nieznany nam mężczyzna, zabierał nas od niej. Tę koszmarną chwilę pamiętam do dzisiaj. Tylko dobroduszny uśmiech pana Sikorskiego, jego czuła i troskliwa opieka w pociągu łagodziły rozłąkę z mamą.
Wszystko było niewiadomą: czy powiedzie się nasza ucieczka, czy mamie uda się wyrobić fałszywe papiery i do nas dołączy? Ten etap ucieczki przed Niemcami skończył się szczęśliwie, choć był to dopiero początek ukrywania się w ciągłym strachu i obawie, że ktoś nas zadenuncjuje.
Pan Sikorski przygarnął nas do swojego małego domku przy wiejskiej szkole, której budowę sam zorganizował ‒ był w niej kierownikiem i nauczycielem. W szkole uczyły również żona pana Sikorskiego – Janina i siostra żony, osoba o niezwykłej dobroci, Maria Wnęk. Ponadto w domu pana Mariana mieszkała jego liczna przesiedlona z Pomorza rodzina.
W tej sytuacji, żeby nie narażać pana Mariana i Jego bliskich, mama wraz z nami przeniosła się do pobliskiej wsi Święcany. I tam docierała pomoc rodziny Sikorskich. Bez niej trudno byłoby przeżyć. Pomagali też inni szlachetni ludzie, dzięki czemu doczekałyśmy szczęśliwie końca wojny.
Z relacji córki pana Mariana, z którą do dziś utrzymuję serdeczny kontakt, wiem, że pan Marian podczas wojny działał w Armii Krajowej. Po wojnie przeniósł się wraz z rodziną do Złotowa na Pomorzu Zachodnim, uczył tam w szkole do czasu, gdy ktoś doniósł o jego działaniach w czasie wojny.
Został na krótko aresztowany. W ocenie ówczesnych władz zagrażał systemowi, miał zakaz pracy z młodzieżą. Stracił pracę i w 1954 roku rodzina przeniosła się do Krakowa. Tam znalazł pracę w Spółdzielni Inwalidów, a dodatkowo uczył w zakładzie dla dzieci głuchoniemych. Zmarł w 1972 roku.
W roku 2011 postanowiłam podzielić się moją wdzięczną pamięcią o panu Sikorskim z nauczycielami i uczniami dzisiejszej nowej szkoły podstawowej w Swoszowej. Moja propozycja spotkała się z dużym zainteresowaniem. Dyrektor szkoły powiedział mi: – Wiedzieliśmy, że kierownikiem szkoły w latach 1937‒1945 był pan Marian Sikorski, ale nie wiedzieliśmy, że mamy takiego bohatera.
Uroczystość w szkole odbyła się w styczniu 2012 roku. Przyjechałam do szkoły z Krakowa z większą grupą osób: była ze mną córka pana Sikorskiego z mężem, jego wnuczka, Michał Rapta – współautor książki „Mroczne sekrety willi Tereska” o zbrodniach w Rabce, Zbigniew Niziński – prezes fundacji „Pamięć, która trwa”, moja córka Agnieszka i trzynastoletnia wnuczka Łucja.
Szkoła poprzedziła nasz przyjazd lekcjami o tematyce wojennej, przygotowała plansze ze zdjęciami pana Sikorskiego i kserokopią dyplomu Sprawiedliwego.
Michał Rapta mówił o działaniach szkoły gestapowców w Rabce, którą obszernie opisał we wspomnianej wyżej książce. Ja opowiedziałam o losach moich i mojej rodziny w czasie wojny i o pomocy, jakiej udzielił nam pan Marian Sikorski.
Widziałam niezwykłe zainteresowanie i wzruszenie na twarzach młodzieży i nauczycieli. Miałam satysfakcję, że mogłam jeszcze raz wspomnieć o bohaterskim czynie byłego kierownika tej szkoły pana Mariana Sikorskiego – Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.
W 2010 roku wystąpiłam do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego o uhonorowanie pośmiertne pana Mariana Sikorskiego odznaczeniem państwowym, jak to miało miejsce w minionych latach w stosunku do wielu Sprawiedliwych. W zakończeniu uzasadnienia mojego wniosku napisałam, że byłby to dla Jego córek i wnuków zaszczyt i satysfakcja z bohaterskich dokonań Ich ojca i dziadka. Mam nadzieję, że może w tym roku moja prośba zostanie uwzględniona i będę miała poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
Wojna się skończyła, ale od jej zakończenia do dziś wciąż spotyka się Sprawiedliwych. Mam tu na myśli tych „sprawiedliwych”, którzy ratują od zapomnienia tragiczne czasy wojny i jej ofiary. Jedni piszą książki, inni robią filmy o tej tematyce, jeszcze inni zbierają pamiątki i udostępniają je w muzeach czy izbach pamięci.
Taką wyjątkową „sprawiedliwą” jest pani Małgorzata Gephard z Krakowa, która z niezwykłym talentem tworzy misterne wycinanki z czarnego papieru w formie Gwiazdy Dawida, z motywami losów wojennych osób ocalonych. Moja gwiazda zawiera słowa Lwów – Kalinin, ukryte za drutami kolczastymi. Symbolizuje golgotę, jaką przeżył mój ojciec – aresztowany przez NKWD we Lwowie, więzień sowieckich łagrów, wycieńczony niewolniczą pracą zmarł na tyfus w Uzbekistanie. Pochowany został na cmentarzu wojen- nym w sowchozie Kalinin.
W Krakowskim Stowarzyszeniu Dzieci Holocaustu jest ekspozycja kilkudziesięciu takich gwiazd zrobionych na podstawie opowiadań członków stowarzyszenia o ich wojennych przeżyciach. Jedna z wycinanek jest też w Muzeum Yad Vashem – praca pani Gephard spotkała się tam z wielkim uznaniem dla jej talentu artystycznego i empatii wobec ocalonych oraz oryginalnego sposobu upamiętniania zagłady Żydów.
Chcę w tym miejscu wspomnieć o jeszcze innym niezwykłym „sprawiedliwym”, prezesie fundacji „Pamięć, która trwa”, panu Zbigniewie Nizińskim. Ratuje on od zapomnienia liczne miejsca egzekucji, dokonywanych na Żydach przez Niemców. Jeździ po całej Polsce, w miejsca niedostępne dociera pieszo lub rowerem, przepytuje najczęściej już starych ludzi, gdzie były dokonywane egzekucje. Odnajduje miejsca, gdzie ginęli pojedynczy Żydzi lub grupy Żydów, i stawia tym bezimiennym ofiarom pomniki.
Działalność fundacji pana Zbyszka jest znacznie szersza – gromadzi relacje o ratowaniu Żydów podczas okupacji hitlerowskiej, opiekuje się Sprawiedliwymi, odnajduje ginące cmentarze żydowskie i niszczejące synagogi. W uroczystościach odsłaniania pomników uczestniczą uczniowie okolicznych szkół, miejscowa społeczność, ksiądz katolicki, rabin, przedstawiciele różnych organizacji społecznych i władz.
Nie ma lepszego sposobu na integrację różnych środowisk wokół miejsc męczeńskiej śmierci ofiar Holokaustu i sposobu na utrwalanie w pamięci straszliwych zbrodni Hitlera, żeby już nigdy do takich czynów nie dochodziło.
Przy okazji wizyty w Swoszowej odwiedziliśmy podopieczną pana Zbigniewa Nizińskiego, Sprawiedliwą panią Marię Świerczek z Jodłowej, która w czasie wojny była dyrektorką tamtejszej szkoły i wielką działaczką społeczną. Ukrywała ona żydowską rodzinę Pariserów ‒ w wykopanej w stodole kryjówce i w ziemiance w lesie. Do obu tych miejsc przynosiła wraz z domownikami pożywienie, w ten sposób rodzina Pariserów przeżyła wojnę.
Dla starszej, schorowanej kobiety spotkanie było dużym przeżyciem, a ja miałam okazję wyrazić Jej swój podziw i wdzięczność za bohaterstwo, podobne do bohaterstwa pana Sikorskiego.
To tylko przykłady „dzisiejszych sprawiedliwych”, jest ich o wiele, wiele więcej. Są szkoły, którym nauczyciele i uczniowie nadają imię „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata”, czcząc w ten sposób bohaterstwo i poświęcenie Sprawiedliwych.
I są inne liczne formy aktywności związane z upamiętnianiem cierpień Polaków pochodzenia żydowskiego, historii zagłady i bohaterstwa ratujących. To pozwala mi nie zwracać uwagi na wrogie, antysemickie napisy na murach i nazistowskie, nienawistne okrzyki na manifestacjach. Mam nadzieję, że nasze dzieci i wnuki będą wolne od takich zjawisk. I będą żyły spokojnie.
Kraków 2013 rok
Strona „Zapis pamięci”
Stowarzyszenia
„Dzieci Holocaustu”
w Polsce.
Zrealizowano
dzięki wsparciu Fundacji
im. Róży Luksemburg
Przedstawicielstwo
w Polsce
ul. Twarda 6
00-105 Warszawa
tel./fax +48 22 620 82 45
dzieciholocaustu.org.pl
chsurv@jewish.org.pl