Maria Feldhorn, urodzona w 1934 r.

Nie znalazłam ich mogiły

Urodziłam się i mieszkałam przed wojną w Krakowie. Ojciec mój – Juliusz Feldhorn – dr filozofii, poeta, pisarz (pseudonim Jan Las), był nauczycielem języka i literatury polskiej w Hebrajskim Gimnazjum im. Chaima Hilfsteina, mieszczącym się przy ulicy Brzozowej.

Matka – Stella z domu Landy, primo voto Landau – dr filozofii, anglistka, opracowywała przekłady dzieł literackich z języka angielskiego.

W 1939 r. Ojciec został zmobilizowany. Mama zdecydowała się opuścić Kraków i wyjechała ze mną do Lwowa, gdzie przybyłyśmy 6 września 1939 r. Wkrótce dołączył do nas Ojciec. Oboje Rodzice udzielali różnych lekcji, chodzili do swoich uczniów, a ja Im towarzyszyłam. Ojciec także poświęcał mi dużo czasu, uczył mnie cżytać, pisać, rachować, sam też wiele mi czytał i opowiadał.

Po wkroczeniu Rosjan do Lwowa nasiliły się łapanki uliczne, zabierano ludzi do różnych robót. Ojciec kilkakrotnie został zabrany do kopania okopów, częste też były strzelaniny na ulicy do przypadkowych przechodniów, wprowadzano zaciemnienie, rozpoczęły się naloty i bombardowa­nia.

W początku czerwca 1941 r. ze Lwowa uciekliśmy do Wiśnicza Nowego koło Bochni. Mieszkaliśmy tam około roku i znów trzeba było uciekać, tym razem do Swoszowic, miejscowości uzdrowiskowej koło Krakowa. Ukrywaliśmy się na tzw. „aryjskich” papierach.

Ojciec praco­wał jako urzędnik w Borku Falęckim, wieczorami tłumaczył z rosyjskiego Rusłana i Ludmiłę Aleksandra Puszkina; przekładu tego nie zdołał ukończyć. Rękopis zachował się i wraz z innymi ocalałymi dokumentami rodzinnymi znajduje się w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycz­nego w Warszawie.

11 sierpnia 1943 r. do naszego mieszkania weszło trzech granatowych policjantów i przerażony nasz gospodarz. Nastąpiła szybka wymiana zdań w języku niemieckim, Rodzice stoją przy ścianie, ja przy Mamie. Na wydane szeptem polecenie Mamy rzucam się do drzwi i pod ręką policjanta wybiegam do sieni, potem do ogródka, na drogę i dalej, ciągle biegiem, uciekam do miejscowości Łagiewniki, do serdecznie zaprzyjaźnionych z Rodzicami pań Augusty Trammer i jej matki.

Rodzice moi wraz z grupką około sześćdziesięciu osób zostali wywie­zieni w kierunku Wieliczki i gdzieś zastrzeleni. Nie udało mi się odnaleźć miejsca Ich śmierci ani mogiły. Komisja do badania zbrodni hitlerowskich nie ma żadnych danych na temat tego wydarzenia.

Dom w Łagiewnikach, w którym znalazłam schronienie, był miejscem spotkań bojowników Armii Krajowej. Mój „zły wygląd” zwrócił uwagę sąsiadów, zaczęli szantażować moje opiekunki. Zrobiło się bardzo niebezpiecznie, zagrożonych było wielu ludzi.W marcu 1944 r. wyposażona w woreczek cukru i figurkę Matki Boskiej Nieustającej Pomocy zostałam przewieziona przez jakichś obcych ludzi do Czerska koło Góry Kalwarii, do sierocińca prowadzonego przez Siostry Służebniczki Najświętszej Marii Panny. Miałam wówczas dziewięć lat i byłam jednym z najstarszych dzieci w sierocińcu, w którym przeważały maluchy.

Zakonnice, zmuszone do opuszczenia swej siedziby z powodu zbliżającej się linii frontu, w sposób bohaterski i z wielką ofiarnością starały się zapewnić gromadzie dzieci dach nad głową i cokolwiek do jedzenia. Były bombardowania i ciągła ucieczka, strach, głód, wszy, brak ubrania i butów. Tak doczekaliśmy końca wojny. Z początkiem 1945 r. zakonnice wraz z dziećmi powróciły do swojej zrujnowanej siedziby w Czersku.

Gdy po tułaczce wojennej ludzie zaczęli powracać do swych domów, krakowscy przyjaciele moich Rodziców dowiedzieli się o Ich tragicznej śmierci i o tym, że ja przeżyłam i zostałam oddana pod opiekę zakonnicom w Czersku. 8 maja 1945 r. przyjechała po mnie z Krakowa kobieta, której nie znałam, miała jednak ze sobą fotografię mego Ojca…

Tą kobietą była Irena Trammer (żona Henryka, kuzyna mojej opiekunki z Łagiewnik). Odnalazła mnie i pokonując wiele trudności przyjechała z Krakowa, by zabrać mnie do siebie. W domu Ireny i Henryka Trammerów znalazłam dom rodzinny. Ukończyłam szkołę podstawową i dwie szkoły zawodowe, rozpoczęłam pracę.

Mijały lata, zdarzenia radosne przeplatały się ze zmartwieniami i chorobami. Synowie moich Opiekunów rośli przy mnie, uważam ich za moich braci. Henryk Trammer, profesor prawa na Uniwersytecie War­szawskim, zmarł nagle w marcu 1973 r. Jego żona, Irena, cieszy się synami i wnukami. Ja – po trzydziestu trzech latach pracy – jestem na emeryturze. Pani Augusta Szemelowska z domu Trammer mieszka w Krakowie. Za uratowanie od śmierci nie tylko mnie jednej została uhonorowana medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”.

W czasie okupacji z rąk hitlerowców zginęli następujący członkowie mojej rodziny: moi Rodzice Juliusz i Stella Feldhornowie; dziadkowie: Ludwik Landy, dr praw z żoną Tolą; dziadkowe: Michał Feldhorn, nauczyciel z żoną Leyą; stryj Rudolf Feldhorn, matematyk z żoną Marylką, skrzypaczką.

Wojnę – poza mną – przeżyła siostra Ojca, ukrywająca się przez cały okres wojny we Lwowie na „aryjskich” papierach. Po wojnie mieszkała i pracowała jako nauczycielka języka polskiego, historii i języków obcych w Krakowie, była cenionym i ofiarnym pedagogiem. Zmarła w I975 r.

Zdecydowałam się udostępnić mój życiorys, gdyż uważam, że jest to okazja do wyrażenia uznania i wdzięczności ludziom, którzy dzięki swej odwadze i ofiarności zdołali ocalić od śmierci mnie wśród innych ratowanych, a drudzy, po wojnie – pomimo bardzo trudnych warunków – potrafili dzielić się ze mną swoim kawałkiem chleba.

Warszawa, 25 listopada 1992 r.

do góry

Strona „Zapis pamięci”
Stowarzyszenia
„Dzieci Holocaustu”
w Polsce.

Zrealizowano
dzięki wsparciu Fundacji
im. Róży Luksemburg
Przedstawicielstwo
w Polsce

ul. Twarda 6
00-105 Warszawa
tel./fax +48 22 620 82 45
dzieciholocaustu.org.pl
chsurv@jewish.org.pl

Koncepcja i rozwiązania
graficzne – Jacek Gałązka ©
ex-press.com.pl

Realizacja
Joanna Sobolewska-Pyz,
Anna Kołacińska-Gałązka,
Jacek Gałązka

Web developer
Marcin Bober
PROJEKTY POWIĄZANE

Wystawa w drodze
„Moi żydowscy rodzice,
moi polscy rodzice” moirodzice.org.pl

Wystawa stała
„Moi żydowscy rodzice,
moi polscy rodzice”
w Muzeum Treblinka
muzeumtreblinka.eu
Strona „Zapis pamięci”
Stowarzyszenia
„Dzieci Holocaustu”
w Polsce.

Zrealizowano
dzięki wsparciu Fundacji
im. Róży Luksemburg
Przedstawicielstwo
w Polsce
Koncepcja i rozwiązania
graficzne – Jacek Gałązka ©
ex-press.com.pl

Realizacja
Joanna Sobolewska-Pyz,
Anna Kołacińska-Gałązka,
Jacek Gałązka

Web developer
Marcin Bober
PROJEKTY POWIĄZANE

Wystawa w drodze
„Moi żydowscy rodzice,
moi polscy rodzice” moirodzice.org.pl

Wystawa stała
„Moi żydowscy rodzice,
moi polscy rodzice”
w Muzeum Treblinka
muzeumtreblinka.eu