Hanna Mesz, urodzona w 1927 r.
Sprawiedliwi i szmalcownicy
Moja Mama Klara Ratner-Meszowa była doktorem medycyny, ginekologiem. Ojciec mój Henryk Mesz był urzędnikiem.
W 1939 r.ukończyłam pierwszą klasę gimnazjum „Współpraca”. To prywatne żeńskie gimnazjum mieściło się w Warszawie przy ulicy Miodowej. Mieszkaliśmy wtedy w Warszawie przy ulicy Leszno 18. Mieszkanie nasze znalazło się później w obrębie getta.
W 1939 r., już pod okupacją niemiecką, rozpoczęłam naukę na tajnych kompletach prowadzonych przez panią Sarę Łaską, która została zamordowana na terenie własnego mieszkania w okresie likwidacji getta. Jej mąż i córka przeżyli okupację niemiecką.
W czerwcu 1942 r. zrobiłam tzw.„małą maturę” w ramach opisanych tajnych kompletów. W getcie utrzymywaliśmy się z pracy mojej Mamy. Mieszkał u nas, jeszcze od przed wojny, nasz serdeczny przyjaciel Hersz Garfinkiel, który wyprowadził się na wiosnę 1942 r. Po zamknięciu getta dołączył do nas starszy brat mojego Ojca dr Natan Mesz (ordynator oddziału radiologii Szpitala Żydowskiego) z żoną Idą.
Szpital Żydowski na Czystem (Wola). Obecnie szpital przy ulicy Kasprzaka.
Ich córka Stefania, także lekarz, zatrzymała się w tym samym domu, w innym mieszkaniu. Stryjostwo mieli jeszcze dwoje dzieci:córka Janina została zabita wraz z mężem podczas „Sonderaktion” w okolicach Wilna, gdzie się wówczas znaleźli; syn Stanisław zmarł w Związku Radzieckim na gruźlicę płuc. Stryjostwo ze Stefą uciekli z getta, ale stryj zmarł na zawał serca, gdy wychodził z Warszawy po Powstaniu Warszawskim.
W getcie przebywali jeszcze siostra Anna i drugi brat mojego Ojca
– Daniel z rodzinami. Ciotka Anna Rozenthal z domu Mesz miała dwie córki – Marię i Irenę – oraz syna Stanisława. Stanisław, lekarz neurolog, zmarł w getcie na tyfus plamisty, którym się zaraził od badanego przez siebie chorego. Ciotka Anna zginęła na Umschlagplatzu, Maria z mężem uciekli z getta, zginęli poza jego murami. Szczegółów ich śmierci nie znam.
Moja kuzynka Irena przeżyła wojnę, pomogli jej Polacy. Mój stryj Daniel Mesz, lekarz stomatolog, po rozpoczęciu akcji likwidacji getta uciekł z żoną Dorotą i córką Urszulą do Krakowa, do syna Nikodema, który nigdy nie był w getcie i żył w miarę swobodnie w Krakowie. Zginęli wszyscy czworo, prawdopodobnie w obozie w Majdanku. Wydała Ich do Gestapo znajoma Nikodema. Poza różnymi plotkami nic o tej kobiecie nie wiem.
Z rodziny mojego Ojca jeszcze trzy córki najstarszego brata Adolfa przeżyły wojnę dzięki pomocy zaprzyjaźnionych Polaków. Z rodziny mojej Mamy na terenie getta warszawskiego żyła Jej ciotka Barbara Blat z synem Janem, lekarzem ginekologiem. Ciotkę zastrzelono w getcie. Jan Blat do ostatnich dni swojego życia pracował jako lekarz, głównie w różnych instytucjach pomocy socjalnej. Według relacji znajomych brał udział z żoną w obronie getta w styczniu 1943 r., i wtedy oboje zginęli.
W getcie warszawskim żyli jeszcze dwaj kuzyni mojej Mamy: Grzegorz i Michał Gołowczyner z żoną i córką; wszyscy zginęli w czasie likwidacji getta; szczegółów Ich śmierci nie znam. Ich siostra Czesława Gołowczyner-Grajewska z mężem i córkami Eugenią i Niną po rozpoczęciu wojny znajdowała się w miasteczku (nazwy nie pamiętam) pod Lwowem. Przeżyła wojnę tylko Eugenia; wyjechała z Polski z mężem w 1947 r. do Izraela, gdzie jest emerytowanym profesorem chemii. Utrzymuję z nią stały kontakt.
Bezpośrednio po rozpoczęciu likwidacji getta mój Ojciec zaczął pracować u „szczotkarzy”; mnie umieszczono w fabryce Toebbensa; Mamę na początku chronił zawód lekarza. Gdy któregoś dnia nie udało mi się po pracy wrócić do domu (przenocowałam wtedy w szafie spiżarnianej jakiegoś opustoszałego domu), Rodzice długo poszukiwali mnie na Umschlagplatzu, a potem zabrali od Toebbensa i wszyscy troje zostaliśmy za pieniądze przyjęci do „szczotkarzy”.
Uratowało nas to podczas tzw. „Wielkiej Selekcji”. Pierwszy etap tej selekcji polegał na otrzymaniu numerków, z którymi następnie „defilowało się” przed SS-manami. Jedynie „szczotkarze” rozdali wszystkim swoim pracownikom numerki. SS-mani również nie zabrali nikogo z nas. Po „Wielkiej Selekcji” zmniejszono bardzo teren getta, po którym nie wolno już było poruszać się swobodnie. Zamieszkaliśmy przy ulicy Franciszkańskiej w jednym pokoju z jeszcze jedną rodziną.
W połowie września 1942 r. Mama zdecydowała się uciec ze mną z getta. Ojciec, który miał semicki wygląd, musiał czekać, aż się jakoś urządzimy. W ucieczce nam pomagał i jeszcze kilku innym Żydom, między innymi Herszowi Garfinklowi i jego żonie, Jerzy Kaputek. Tymczasowo zamieszkałyśmy u Niego.
Jerzemu Kaputkowi, zmarłemu nieszczęśliwie w 1967 r., na skutek moich starań przyznano w 1990 r. medal „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”, a w 1991 r. umieszczono tablicę ku Jego pamięci w Yad Vashem.
W listopadzie 1942 r. otrzymaliśmy nareszcie dokumenty, o co wystarał się Włodzimierz Federowicz (Hersz Garfinkiel), i zamieszkałyśmy na Grochowie – w prawobrzeżnej Warszawie. W marcu 1943 r. przyszedł do nas mój Ojciec, rozpoczęliśmy więc starania o papiery dla Niego.
W połowie kwietnia 1943 r. zaczepił mnie w tramwaju młody chłopak (wsiadł na tym samym przystanku), mówiąc, że jestem Żydówką. Wyskoczyłam w biegu z tramwaju i udało mi się przed nim zbiec. Dwa dni później wyszłam po chleb i znów natknęłam się na niego, czatował w pobliżu z grupą kilku mężczyzn. Wtargnęli do naszego pokoju, pobili mojego Ojca, zażądali okupu. Mama dała im połowę żądanej sumy, jeśli dobrze pamiętam dziesięć tysięcy złotych. Były to nasze ostatnie pieniądze, zabrali nam nasze zegarki, innych kosztowności już nie mieliśmy.
Rodzice obiecali dostarczyć im resztę żądanej sumy w ciągu kilku dni. 18 kwietnia 1943 r. mój Ojciec wrócił do getta, nie widzieliśmy się więcej. Nie wiem, jak zginął.
Co dzień rano przychodził do mieszkania jeden z szantażystów, żeby nas pilnować. Ja go zabawiałam rozmową, Mama pod różnymi pretekstami wychodziła i szukała dla nas nowego lokum. 3 maja udało nam się uciec. Zamieszkałyśmy bez dokumentów przy ulicy Podchorążych na Czerniakowie. Utrzymywał nas Jerzy Kaputek, a my imałyśmy się różnych zajęć: między innymi Mama nabijała papierosy, ja podciągałam oczka w pończochach, obie pracowałyśmy też na krosnach u sąsiada.
Nie miałyśmy zegarka, Mama od sąsiadów dowiadywała się więc, która jest godzina, a ja zaczynałam liczyć uważając, że gdy doliczę do sześćdziesięciu, minie jedna minuta. Przed południem Mama siedziała zamknięta w szafie, bo nazywało się, że poszła do pracy. Niedługo rozeszła się plotka, że Mama przechowuje dziecko żydowskie, i musiałam uciekać. Przyjął mnie Jerzy Kaputek, u którego ukrywałam się od końca grudnia 1943 r. do czerwca 1944 r., następnie wróciłam do Mamy.
Wybuch Powstania zastał nas w Warszawie. Udało nam się uciec z Warszawy na początku września. Przyjęła nas do siebie do swojego domku w Korzeniówce koło Grójca uciekinierka z Rosji z okresu rewolucji. Utrzymywałyśmy się pracując i jadając u okolicznych chłopów. Mówiono, że jesteśmy Żydówkami, byłyśmy jednak za biedne, żeby warto było nas szantażować.
Do Warszawy wróciłyśmy 2 lutego 1945 r. Zaczęłam pracować, wieczorem chodziłam do szkoły. Jesienią 1945 r. przeniosłyśmy się do Krakowa. W Krakowie zrobiłam maturę, skończyłam medycynę. W 1968 r. zrobiłam doktorat, a kilka miesięcy później drugi stopień specjalizacji. W 1954 r. wyszłam za mąż. W 1957 r. urodziłam syna. Moja Mama w 1956 r. straciła wzrok, do tego czasu pracowała jako lekarz. Zmarła w 1980 r. Cały czas mieszkałyśmy razem.
Kraków, 1992 r.
Strona „Zapis pamięci”
Stowarzyszenia
„Dzieci Holocaustu”
w Polsce.
Zrealizowano
dzięki wsparciu Fundacji
im. Róży Luksemburg
Przedstawicielstwo
w Polsce
ul. Twarda 6
00-105 Warszawa
tel./fax +48 22 620 82 45
dzieciholocaustu.org.pl
chsurv@jewish.org.pl