Henryk Ryszard Gantz, urodzony w 1932 r.
Babcia nie wytrzymała, wyszła na podwórze i już nie wróciła
Filmowe wspomnienie Henryka Ryszarda Gantza jest dostępne na stronie USC Shoah Foundation, kliknij żeby zobaczyć.
Urodziłem się w Warszawie. Ojciec Stanisław Gantz pracował jako prokurent w Banku Handlowym. Matka Halina z domu Hertz, prowadziła administrację domu przy ulicy Grażyny 22 będącego własnością dziadków.
Dziadek Mieczysław był lekarzem w szpitalu Bersonów i Baumanów. Tam właśnie mieszkaliśmy. W 1938 r.poszedłem do pierwszej klasy szkoły powszechnej przy ulicy 6 sierpnia w Warszawie. POdczas oblężenia stolicy we wrześniu 1939 r. byliśmy z mamą w domu, który został częściowo zbombardowany, ale mieszkaliśmy tam nadal do jesieni 1940 r.
Ojciec poszedł do wojska na ochotnika(kategoria D). Został wcielony w Łucku(?), po czym wzięty do niewoli przez Rosjan, którzy go jako szeregowca przekazali Niemcom. Na krótko osadzono go w stalagu w Austrii, skąd został zwolniony ze względu na pochodzenie. Przyjechał więc do nas.
Od października 1940r. mieszkaliśmy z rodzicami w getcie przy ulicy Leszno nr 78, w drugiej oficynie(w trzeciej była fabryka, chyba Schultza).W getcie na kompletach przerobiłem program trzeciej i czwartej klasy. Chodziłem „wietrzyć się” w ogródku przy kościele rzymsko-katolickim na Lesznie.
W getcie w kwietniu 1941 r. zmarł mój dziadek Michał Hertz. Mieszkał na Siennej i został pochowany na powązkach w Warszawie. W tym czasie jeszcze można było na taki pochówek uzyskać zgodę.
Podczas tzw. akcji ukrywaliśmy się. Na początku jednej z nich moja babka (matka ojca) stwierdziła, że ma już dosyć, wyszła na schody i podwórze i więcej nie wróciła.
Rodzice pracowali, ale nie wiem gdzie. W czerwcu 1942 r. poszedłem wraz z nimi w kolumnie przez „wachę” do pracy (w środku kolumny); na miejscu kazano mi się gdzieś ukryć. Odebrała mnie stamtąd pani Stefania Wortman i zaprowadziła do kuzynki mamy Zofii Hertz na plac Inwalidów na Żoliborzu, gdzie przebywałem około miesiąca.
Potem zostałem jako Ryszard Klemens Szymański zawieziony do sierocińca Sióstr Rodziny Marii w Białołęce Dworskiej, powiat Płudy.Byłem tam kilka miesięcy, po czym matka (występująca jako moja ciotka) odebrała mnie stamtąd ze względu na zbytnią (zwracającą uwagę) opiekę sióstr nade mną i umieściła w zakładzie OO.Michaelitów w Strudze koło Warszawy.Gdzie zostałem do lata 1944 r. Ukończyłem tam piątą i szóstą klasę szkoły podstawowej.
Cały lipiec–wrzesień 1944 r. spędziłem w Milanówku u państwa Dobrzańskich, dokąd po wyjściu z Warszawy i ucieczce z Pruszkowa trafili także moi rodzice (matka jako Ewa Ziemska, moja ciotka, ojciec jako Władysław Jan Matusiak, jej narzeczony).
Firma budowlana Johannes Kellner Bauunternehmen, w której ojciec pracował przed powstaniem, ściągnęła swoich pracowników do Niemiec, organizując Baunzung (ruchomy naprawczy skład kolejowy). Mieszkaliśmy kolejno w Welzow N/Lausitz koło Cottbus (Chociebuż w Dolnych Łużycach), w Breslau (Wrocław), w Gräfenrode-Ort (Turyngia), w Wernigerode i Halberstad (Hartz), gdzie oswobodzili nas Anglicy dnia 10 kwietnia 1945 r.
PO wyzwoleniu udało nam się dotrzeć do Belgii, ponieważ matka moja się tam w 1908 r. urodziła. W Belgii przez pierwsze kilka miesięcy przebywałem w domu Jointu w Esch-en-Refail w prowincji Namur, następnie rodzice znaleźli pracę i mieszkanie, i zamieszkaliśmy razem w Brukseli. Chodziłem tam najpierw do szkoły zawodowej, następnie do gimnazjum Schaerbeek.
W 1950 r. Wróciłem do kraju, w 1951 zrobiłem maturę, w 1958 r. ukończyłem Politechnikę Warszawską. Od tamtego czasu mieszkam i pracuję w Warszawie.
Warszawa, 10 grudnia 1992 r.
Strona „Zapis pamięci”
Stowarzyszenia
„Dzieci Holocaustu”
w Polsce.
Zrealizowano
dzięki wsparciu Fundacji
im. Róży Luksemburg
Przedstawicielstwo
w Polsce
ul. Twarda 6
00-105 Warszawa
tel./fax +48 22 620 82 45
dzieciholocaustu.org.pl
chsurv@jewish.org.pl