Krystyna Nowak, urodzona w 1931 r.
Uciekłyśmy z mamą z getta
Filmowe wspomnienie Krystyny Nowak jest dostępne na stronie USC Shoah Foundation, kliknij żeby zobaczyć.
Ja, Krystyna Nowak, z domu Marczak (poprzednie nazwisko Róża Aleksander), urodzona 25 sierpnia 1931 r., jestem córką Saby z domu Flaster i Gabryela Aleksander.
Rodzice moi byli krawcami. W 1936 r. mój ojciec zmarł na tyfus. W 1939 r. po wkroczeniu Niemców hitlerowskich do Łodzi, gdy zaczęła się dyskryminacja Żydów, wyjechaliśmy do Krośniewic koło Kutna, do rodziców matki – Flasterów, którzy mieszkali u państwa Bratkowskich na placu Wolności 10.
W kwietniu 1940 r. wraz z matką, babcią, ciocią Heleną Radzicką i jej dziećmi zostałyśmy przesiedlone do getta, które znajdowało się po lewej stronie ulicy Kutnowskiej, gdzie stała bóżnica (synagoga). Mój dziadek zaś (ojciec matki) i wujek (mąż cioci) zostali zabrani przez Niemców i wywiezieni. Wszelki słuch po nich zaginął. W getcie mieszkaliśmy w ciasnocie u rodziny Traumanów, a żyłyśmy z tego, co zarobiła moja mama szyjąc jako krawcowa.
28 lutego 1942 r. w getcie wybuchła panika. Krążyły pogłoski o zbliżającej się likwidacji getta i wywiezieniu wszystkich Żydów do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem. (Obóz ten został założony 8 grudnia 1941 r. w celu likwidacji wszystkich Żydów z tak zwanego Kraju Warty. Jestem w kontakcie z muzeum okręgowym w Koninie, które stworzyło swój oddział w Chełmnie nad Nerem).
Przed godziną policyjną 28 lutego 1942 r. uciekłyśmy z mamą z getta. Po dramatycznym poszukiwaniu noclegu przyjęła nas pani Dziwirska, mieszkanka domu Apla w Rynku. Nazajutrz 1 marca 1942 r. rozpoczęła się likwidacja getta w Krośniewicach. Po południu tego samego dnia poszłyśmy okrężną drogą do Łęczycy (około 14 kilometrów), był wtedy bardzo silny mróz i dużo śniegu. Z Łęczycy przewiozła nas szmuglerka do Tuszyna koło Łodzi, potem przez tak zwaną „zieloną granicę” do Generalnej Guberni do getta w Piotrkowie, które jeszcze nie było zamknięte.
W Piotrkowie mieszkałyśmy w ciasnocie przy ulicy Piłsudskiego 20. Tam mama spotkała znajomych z Łodzi – Pytowskich. U nich poznała Stanisława Januszewskiego z Warszawy, który przyjechał po ich córkę Frankę Pytowską. Namawiał on mamę do przyjazdu do Warszawy i zamieszkania po „aryjskiej stronie”. Mama i ja nie byłyśmy podobne do Żydówek i dobrze mówiłyśmy po polsku.
W październiku 1942 r. mama kupiła metrykę urodzenia na nazwisko Marczak Zofia oraz metrykę „in blanco” wydaną przez parafię Ejszyszki (pow. Jęcza – dawniej: Jencze – woj. wileńskie) dla mnie, i uciekłyśmy do Warszawy. W pociągu poznałyśmy szmuglerów, którzy pomogli nam znaleźć kąt do zamieszkania w Warszawie, na Marymoncie, przy ulicy Warszawskiej 13, u pani Morawskiej.
Udawałyśmy Polki, wydawało się nam, że nikt nie podejrzewa nas o pochodzenie żydowskie. Jednak w maju 1943 r. przyszedł do mamy policjant granatowy, który otrzymał donos na nas. Mnie wówczas w domu nie było. Po dwugodzinnej rozmowie policjant odszedł i więcej nie wrócił. Zaznaczam, że mama go niczym nie przekupiła, ponieważ byłyśmy bardzo biedne. Utrzymywałyśmy się z ręcznego szycia mojej mamy.
W tym mieszkaniu przebywałyśmy do Powstania Warszawskiego, które przeżyłyśmy najpierw na Marymoncie, a później na Żoliborzu w Fortach Mickiewicza, do 2 października 1944 r. Razem z ludnością Warszawy zostałyśmy pognane do Pruszkowa – do przejściowego obozu, potem przewiezione w bydlęcych wagonach do wsi Odrowąż, (powiat Końskie, województwo kieleckie), gdzie mieszkałyśmy u państwa Wolińskich do zakończenia wojny. Tam również żyłyśmy z zarobków mamy jako krawcowej. Mama moja jeszcze żyje – ma osiemdziesiąt siedem lat – mieszka razem ze mną we Wrocławiu.
Wrocław, 1992 r.
Strona „Zapis pamięci”
Stowarzyszenia
„Dzieci Holocaustu”
w Polsce.
Zrealizowano
dzięki wsparciu Fundacji
im. Róży Luksemburg
Przedstawicielstwo
w Polsce
ul. Twarda 6
00-105 Warszawa
tel./fax +48 22 620 82 45
dzieciholocaustu.org.pl
chsurv@jewish.org.pl