Lidia, urodzona w 1929 r.
Daleko od drogi
Urodziłam się w 1929 roku w Białymstoku. Moja matka była Żydówką. Oddała mnie na wychowanie do swoich rodziców, czyli dziadków Melchiorów. Pobyt u nich wspominam jako najszczęśliwsze dzieciństwo.
Dziadkowie nie byli zamożni, ale otoczyli mnie miłością i robili wszystko, bym zbyt boleśnie nie odczuwała rozłąki z matką. Domyślam się, że babcia otrzymywała pomoc od syna Wacława, który żył i pracował w Argentynie.
Babcia, mimo słabego zdrowia, chodziła ze mną na spacery do parku, do Ogrodu Jordanowskiego, abym mogła bawić się z rówieśnikami i nie czuła się dzieckiem opuszczonym. Jeździła też ze mną na letnisko do Zielonki koło Warszawy.
Kiedy rozpoczęłam naukę, babcia zawsze mi towarzyszyła w drodze do szkoły, pomagała odrabiać lekcje. Szczęśliwe dzieciństwo kończy się wraz ze śmiercią babci, w 1938 roku.
Wracam do domu rodzinnego. W czasie mojego pobytu u dziadków matka wyszła za mąż za katolika i w domu spotykam rodzeństwo – siostrę Teresę i brata Tadeusza.
Nadchodzi wrzesień 1939 roku i – tak jak wszyscy – zadajemy sobie pytanie: co z nami będzie, jak potoczą się nasze losy? Przerażenie osiąga szczyt, gdy do Białegostoku wkraczają wojska niemieckie. Co stanie się z rodziną, w której matka jest żydówką?
Po pierwszym okresie strachu przychodzi odprężenie, kiedy dowiadujemy się, że na mocy porozumienia Niemiec z ZSRR wojsko niemieckie wycofuje się na linię rzeki Bug.
Jednak wybuchła wojna między Niemcami i ZSRR. Do Białegostoku wkracza armia niemiecka. Po jej wkroczeniu często zmieniamy adresy, obawiając się aresztowania – ojciec pracuje w wydziale zdrowia, w kolumnie sanitarnej. W pierwszej połowie 1943 roku ojciec zostaje jednak aresztowany i osadzony w gestapo, a następnie w obozie na terenie Białostocczyzny.
Na wieść o tym matka – w obawie o swoje i nasze bezpieczeństwo – umieszcza nas na aryjskich papierach u pewnego staruszka, a sama znika, nie wiemy, gdzie.
Przy niedołężnym dziadku na mnie, najstarszej z rodzeństwa, spada obowiązek zdobywania pożywienia, opału itp. W tym czasie zostałam skierowana przymusowo do szwalni niemieckiej, w której praca odbywała się na trzy zmiany. Dla 13-letniej dziewczynki ta praca była bardzo ciężka, nierzadko bił mnie nadzorca niemiecki. Czas między zmianami wykorzystywałam na zaopatrywanie rodziny w ziemniaki i warzywa, które kradłam z okolicznych pól, a węgiel z wagonów kolejowych, wraz z rówieśnikami.
Pewnego dnia zjawił się u nas nieznajomy mężczyzna z wiadomością, że ojciec uciekł z transportu, ukrywa się w okolicy w Knyszynie i prosi o dostarczenie mu cywilnego ubrania. Ojciec oczywiście nie wiedział, że my, dzieci, jesteśmy bez matki. Ja, jako najstarsza z rodzeństwa, spakowałam ubranie i trochę jedzenia, i udałam się w stronę Knyszyna oddalonego od Białegostoku około 30 kilometrów. Aby nie zbłądzić, cały czas szłam wzdłuż szosy, bojąc się okropnie napotkać niemieckie patrole.
Nie potrafię dzisiaj odtworzyć okoliczności spotkania z ojcem. Pamiętam, że wtedy rozpoczęła się nasza tułaczka po okolicznych wioskach, najdłużej przebywaliśmy w wiosce Długołęka, gdzie ojciec pomagał gospodarzowi w pracy za wyżywienie i dach nad głową dla nas obojga. Niejednokrotnie musieliśmy się ukrywać w piwnicy lub stodole, kiedy we wsi pojawiali się żołnierze niemieccy w poszukiwaniu zbiegów i partyzantów.
Po wyzwoleniu ziem wschodnich spod okupacji niemieckiej wróciliśmy do Białegostoku i spotkaliśmy się z rodziną.
Mój brat Tadeusz był podobny do matki, miał semickie rysy. Przez większość pobytu w domu staruszka musiał więc siedzieć w ukryciu, co odbiło się na jego zdrowiu (jąkał się, był strachliwy) i chyba nawet na wyglądzie, bo w pierwszej chwili go nie poznałam.
Nigdy nie zapomnę tej wędrówki z ojcem przez pola do Białegostoku. Przerażający widok trupów ludzkich, koni, bydła tkwi we mnie do dziś.
Po wojnie poszłam do szkoły. W 1950 roku wyszłam za mąż za oficera Wojska Polskiego i opuściliśmy Białystok, aby już nigdy tam nie wrócić. Mieszkaliśmy w różnych miejscach, a w 1966 roku osiedliśmy się w Warszawie.
Strona „Zapis pamięci”
Stowarzyszenia
„Dzieci Holocaustu”
w Polsce.
Zrealizowano
dzięki wsparciu Fundacji
im. Róży Luksemburg
Przedstawicielstwo
w Polsce
ul. Twarda 6
00-105 Warszawa
tel./fax +48 22 620 82 45
dzieciholocaustu.org.pl
chsurv@jewish.org.pl