Dzieci Holocaustu mówią:
Marianna Adameczek, urodzona w 1930 r.
Tylko serce płakało
Wspomnienie czyta Weronika Nockowska
Filmowe wspomnienie Marianny Adameczek jest dostępne na stronie USC Shoah Foundation, kliknij żeby zobaczyć.
Wielki ból pozostaje po śmierci kogoś bliskiego, a cóż można powiedzieć o uczuciach dziewięcioletniego dziecka, kiedy na jego oczach ginie najbliższa, ośmioosobowa rodzina?
Tragedia rozegrała się w lesie serokomskim, podczas obławy na ukrywających się Żydów.
Podczas strzelaniny widziałam rannego ojca trzymającego na ręku jedną z sióstr. Siostra już nie żyła, a ojciec ciężko ranny prosił, by go dobić. Nie mogłam im pomóc!
Zauważyłam biegnącego w moim kierunku Niemca i rzuciłam się do ucieczki. Niemiec strzelił i ranił mnie w rękę, ale spostrzegłam to dopiero, kiedy w wielkim przerażeniu przebiegłam około sześciu kilometrów.
Wiedziałam, że wcześniej ojciec załatwił schronienie u Polaka Stanisława Adameczka w kolonii Charlejów i tam właśnie biegłam. Po szczęśliwej ucieczce, ranna, znalazłam się u znajomej rodziny, która zaopiekowała się mną. Opatrzono mi okropną ranę (ręka poszarpana wraz z kością) i ukryto w specjalnie przygotowanym dole wykopanym w stodole. Po jakimś czasie okazało się, że ocalał również jeden z moich braci. Cóż to była za radość, kiedy go zobaczyłam!
W schronie ukrywała się również inna Żydówka, Dorka, która też zdołała się uratować. Brat od czasu do czasu dostarczał nam żywność. Radość z tego, że nie jestem sama, trwała jednak krótko, bo wkrótce brat zginął z rąk polskich bandytów, o czym dowiedziałam się później.
Serce kraje się z bólu, kiedy przypomnę sobie, jak bardzo cierpiałam z powodu osamotnienia i nie gojącej się, ropiejącej rany, po której łaziły wszy. Ból był okropny, brak odpowiednich leków i na dodatek, przymus milczenia, bo nikt nie miał prawa nas usłyszeć. Tylko serce płakało!
Dwa lata przebywałam w tym dole pod opieką ludzi, którzy narażali na śmierć całą swoją rodzinę. Czas płynął bardzo wolno. Od czasu do czasu opiekunowie zabierali nas ze stodoły do mieszkania, gdzie bawiłyśmy się z najmłodszym dzieckiem gospodarzy. Na wypadek, gdyby ktoś się pojawił, miałyśmy przygotowaną kryjówkę.
Wreszcie nadszedł upragniony dzień. Słyszę z podwórka głos:„Dziewczynki, wychodźcie, jesteśmy wolni!” Tej chwili nie można zapomnieć. Był piękny, słoneczny dzień. Słońce mocno raziło w oczy. Jaki piękny wydawał mi się świat!
Razem z Dorką i kilkoma innymi uratowanymi Żydami pojechałyśmy wozem konnym do Kolonii Serokomskiej w woj. siedleckim. Tam spotkałyśmy inną grupę Żydów. Widziałam wybuchy radości u tych, którzy odnaleźli kogoś bliskiego, kto ocalał. Ja stałam jak kołek w płocie. Nie miałam do kogo podejść i nikt się mną nie zainteresował. Pomyślałam wówczas: „Po co mi potrzebna wolność?”
Inni małymi grupkami powoli rozchodzili się. Pozostałam ja z Dorką. „Nie mamy wyboru” – pomyślałam i zaproponowałam przyjaciółce powrót w rodzinne strony. Po drodze wstępowałyśmy do bogatych gospodarzy, pytając, czy nie po rzebują kogoś do pracy. Dwóch sąsiadujących gospodarzy zgodziło się przyjąć nas do pasania krów.
Bogaty gospodarz wymagał harówki ponad siły, od świtu do nocy, ale nie miałam wyboru. Okres pracy, zbyt ciężkiej dla wątłej dziewczynki, dodatkowo odbił się na moim zdrowiu. Tęskniłam za rodziną i bardzo ciężko było mi żyć. Nie miałam komu wyżalić się ze zmartwień, które były ponad mój wiek.
Konieczność zmusiła mnie do wyjścia za mąż. Urodziłam i wychowałam sześcioro dzieci. Dzisiaj każde z nich ma swoją rodzinę, a ja znów jestem sama, bo mąż już nie żyje. Były w moim życiu i wesołe chwile, ale było ich niewspółmiernie mało w stosunku do smutnych i dlatego coraz trudniej o uśmiech.
Pobyt w piwnicznym dole, ciężka praca, przeżycia dziecka zdanego na własne siły – to wszystko odbiło się na moim zdrowiu. Przeszłam dwie poważne operacje oraz bardzo trudne leczenia onkologiczne, mam nerwicę układu pokarmowego. Obecnie jestem na rencie chorobowej. Dlaczego los był dla mnie taki okrutny?
Krzówka, grudzień 1992 r.
Cyfrowa wystawa o żydowskich dzieciach uratowanych z Zagłady „Moi żydowscy rodzice, moi polscy rodzice”— moirodzice.org.pl
Strona „Zapis pamięci”
Stowarzyszenia
„Dzieci Holocaustu”
w Polsce.
Zrealizowano
dzięki wsparciu Fundacji
im. Róży Luksemburg
Przedstawicielstwo
w Polsce
ul. Twarda 6
00-105 Warszawa
tel./fax +48 22 620 82 45
dzieciholocaustu.org.pl
chsurv@jewish.org.pl